Forum, na którym przeprowadzane bêd± klimatyczne sesje obejmuj±ce cz³onków rodu oraz omawiane bêd± sprawy rodowe NC.
Popalone fragmenty listów opisuj±cych tajemnicz± ro¶linê:
…ro¶lina ta nazywana jest przez miejscowych Nyphealea. Nikt z Quentai nie potrafi³ mi odpowiedzieæ na pytanie [nieczytelne] ta nazwa. Podejrzewam, ¿e mo¿e mieæ ona zwi±zek z staroelfickimi okre¶leniami Nyphes – oznaczaj±cego ¶wiat³o i Aleasis – które okre¶la³o niegdy¶ mrok. Wydaje siê to mieæ sens bior±c pod uwagê jej niezwyk³e w³a¶ci [nieczytelne] erenach niegdy¶ obozowa³y elfy. Czy to wtedy odkryto t± ro¶linê? O mo¿e to oni j± tu przynie¶li? Najwa¿niejsze jednak, ¿e jest tu jej wystarczaj±co du¿o, aby gatunek móg³ przetrwaæ. Niesamo…
..ór Quentai na niziny. Zio³o to uwielbia s³oñce tak bardzo, i¿ ro¶nie na najwy¿ej po³o¿onych wierzcho³kach i jest do¶æ ³atwe do zauwa¿enia. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e nikt, kto dostanie siê tak daleko i wyjdzie ca³o z niebezpieczeñstw czyhaj±cych [nieczytelne] do¶æ wra¿liwej duszy aby zauwa¿yæ jej niezwyk³o¶æ. W s³oñcu jej kwiat l¶ni niczym najczystsze bia³e z³oto, a jej li¶cie w dotyku s± niby najdelikatniejszy aksamit. Ka¿dy, kto [nieczytelne] uje inny zapach. Ponoæ przywo³uje ona zapachy z przesz³o¶ci wa¿ne dla naszej przysz³o¶ci. Przera¿a mnie, ¿e czujê ci±gle zapach spalonych ci
…iñstwa, gdy w moim mie¶cie ¿ywcem spalono moj± matkê, podejrzewan± o czarn± magiê. A ona tylko kocha³a alchemiê, jak ja. Nie nasza wina, ¿e jest to nauka niezwyk³a. Poszukiwali¶my innych jej w³a¶ciwo¶ci. Niewykluczone, ¿e [nieczytelne] yrz±dzona leczy rany, ale aby to sprawdziæ, muszê najpierw sprowadziæ j± do swojej pracowni. Zabrali¶my ju¿ do¶æ i zabezpieczyli¶my co¶ co wygl±da jak jej nasiona. Powoli schodzimy z gór. Stoki Quentai s± bardzo niebezpieczne. Zatrzymali¶my siê w dolinie przy najwy¿szym szczycie pasma. Zwiadowcy mówi±, ¿e orki obozuj± niebezpiecznie blisko i musimy [nieczytelne] wyruszymy ponownie. Mamy wielu rannych i s³abych, mam nadziejê, ¿e damy radê dotrzeæ na dó³ i rozpocz±æ badania. Ro¶lina musi byæ chroniona przed ¶wiatem, nie wiemy czy nie jest niebez…
Offline
Powtórzê siê, ale ¶wietny tekst:-) Irvette opisa³a ju¿ w swoim profilu, jak zosta³a przyjêta do rodu. My¶lê wiêc, ¿e mo¿emy pocz±tki rodu ograniczyæ do naszej dwójki i Lasai. Mo¿na przeprowadziæ sesjê, albo zwyczajnie opisaæ historiê. Druga opcja by³aby bardzej przejrzysta. Obecnie jestem na ³odzi, wiêc mogê co¶ naskrobaæ i pó¼niej wstawiê tutaj do poprawki. Potem taki ju¿ poprawiony tekst wstawimy do opisu rodu.
Nadal nie mamy grafika, który stworzy³by nam herb rodu. W herbie powinien byæ motyw tajemniczego zió³ka oraz ko¼lej czaszki...i oczywi¶cie nazwisko.
Offline
Jestem leniwa, wiêc kopiujê fragment wiadomo¶ci, który wys³a³am Vamirelle:
Wpis do dziennika, kwestia autorstwa wg mnie powinna byæ raczej "do wyja¶nienia". Mo¿na zgadywaæ, ¿e by³ to jaki¶ zielarz/alchemik podró¿uj±cy z wojskami w celu znajdywania nowych ro¶lin, ale byæ mo¿e ród Er Nyphala po latach odnajdzie inne, nie zniszczone jego dzienniki i wtedy odkryje jego to¿samo¶æ (taka szansa na kontynuowanie fabularnej rozgrywki rodu). Jak znajd± siê w posiadaniu to chyba kwestia indywidualna. Ka¿da z nas ma fragment i chyba to my musimy same zdecydowaæ czy która¶ bêd±c w Królewskiej Bibliotece przypadkiem znalaz³a go wsuniêtego w ksi±¿kê, czy na targu kupi³a skrzyniê w której wieku by³ wsuniêty, czy mo¿e dosta³a go od babki. W ka¿dym razie teraz musimy ustaliæ, która jak go znalaz³a, a po zdobyciu ro¶liny razem mo¿emy szukaæ ¼ród³a pochodzenia dokumentu i to¿samo¶ci autora - du¿o zabawy na d³ugie miesi±ce dla rodu
Mo¿emy zrobiæ to jako historiê, ale nie chcê ¿eby¶ odwala³a ca³± robotê, wiêc proponujê, ¿eby ka¿da z nas wybra³a w jaki sposób znalaz³a fragment (i tu poda³a, ¿eby¶my siê nie powtarza³y), a potem opisa³a to fabularnie, oraz jej podró¿ na szczyty gór Quentai - potem mo¿esz opisaæ jak siê zobaczy³y¶my i jakie¶ ³adne podsumowanko machn±æ, ¿e tak powsta³ ród, a pó¼niej ju¿ maj±c historiê bêdziemy strzec zió³ka i doszukiwaæ siê autora dzienników. To oczywi¶cie tylko propozycja, do ewentualnego obalenia
Jak nie znajdziemy grafika to kiedy¶ na forum by³ taki temat ¿e ludzie opisywali, co chc± mieæ na grafice a jaka¶ dobra duszyczka to robi³a, mo¿na spróbowaæ
Offline
My¶lê wiêc, ¿e Vam bêd±c u Lasai i przegl±daj±c w jej pracowni jak±¶ star± ksiêgê w elfim spisan±, znajdzie wraz z siostr± jeden z fragmentów (mo¿e byæ ten o zapachu zió³ka) i postanowi± wybraæ siê w góry. Tam spotkaj± siê w trójkê i postanowi± po³±czyæ si³y w celu zbadania ro¶liny. Lasai jako najstarsza za³o¿y ród. To mo¿na ubraæ w sesji. Potem mo¿e doj¶æ opis o tajemniczym znikniêciu Lasai, w czasie kiedy planowa³y kolejn± wyprawê w góry celem zdobycia kolejnych próbek. Vam jako m³odsza jej siostra zostaje g³ow± rodu. Potem bêdziemy prowadzi³y rado¶nie fabularne badania, bêdzie ¶lub, a po ¶lubie mo¿emy zacz±æ zbieraæ nowych cz³onków rodu. Ale na to jeszcze jest du¿o czasu:-) Proponujê powoli rozpocz±æ sesjê z wypraw± w góry. Mogê dzi¶ wieczorem co¶ wstawiæ na forum:-)
Co do herbu, je¶li ta duszyczka jeszcze istnieje, to jest to niczym kropla miodu:-) w osobnym w±tku wrzucê propozycjê propozycjê do omówienia i korekty.
Offline
Jestem za i wieczorem bêdê dostêpna wiêc co nieco mo¿na skleiæ. Aurea mog³a znale¼æ kartkê w kuferku zakupionym na straganie (postaram siê do 18 to opisaæ) i postanowi³a wyruszyæ z wynajêtym rycerzykiem (coby nie by³o, ¿e nie-walcz±ca kobieta sama góry Quentai podbija).
Ehh... trochê objêto¶ciówka mi wysz³a, na ¿yczenie mogê skróciæ...
Wieczór ju¿ powoli chyli³ siê ku koñcowi, gdy wreszcie dotar³a do Deallii. By³o do¶æ ch³odna jak na tê porê roku, jednak po ca³odniowej podró¿y czu³a siê przemêczona i z ca³± pewno¶ci± nie naj¶wie¿sza, dlatego jak tylko dotar³a do miasta, skierowa³a konia prosto do karczmy w celu wynajêcia przytulnego pokoiku na piêtrze, gdzie mog³aby siê od¶wie¿yæ i spêdziæ noc przed dalsz± drog± do budynku redakcji. Mia³a masê zaleg³o¶ci, a fakt, ¿e przez ostatni miesi±c zaszy³a siê w swojej chatce, wcale tych zaleg³o¶ci nie umniejszy³, wrêcz przeciwnie. Znu¿ona, musia³a uwa¿aæ, by miarowy stukot koñskich podków o kamienn± drogê jej nie u¶pi³ przed dotarciem do celu, mimo to przymknê³a na chwilê powieki. Z pó³-drzemki wyrwa³a j± zmiana, jak± spowodowa³o nag³e zatrzymanie siê wierzchowca i jego niezadowolone prychniêcie.
„Co Ci nie pasuje w idealnie równej…” - nie dokoñczy³a swojego wyrzutu, gdy otworzywszy oczy, ujrza³a powód niezadowolenia konia. Przed nimi jaki¶ dziadek bezczelnie rozstawi³ siê ze swoimi starociami i w³a¶nie podbiega³ do niej taszcz±c ze sob± jaki¶ garnek. „Pani, ¶wie¿utko ze rdzy zeskrobany! Odlany! Solidny! Mojej babce, matce i mnie s³u¿y³, pos³u¿y Pani Szanownej wnukom!”
Staraj±c siê zachowaæ spokój, odpowiedzia³a bez namiêtnie:
„Garnków mam dosyæ, a ten ma dziurê w samym dole.”
Staruszek spojrza³ na swoje cudeñko, z min± wskazuj±c±, ¿e w³a¶nie urazi³a umiejêtno¶ci kulinarne jego babki i matki, jednak niezra¿ony wyj±³ u³amany kawa³ek drewienka i dalej z entuzjazmem pocz±³ wo³aæ:
„To mo¿e ³y¿ka! Lekko nad³amana, ale czegó¿ wiêcej do mieszania Pani potrzeba?”
Widzia³a, ¿e jegomo¶æ nie da za wygran± wiêc z cichym westchnieniem zawróci³a wierzchowca. Po przejechaniu kilkunastu s±¿ni zorientowa³a siê, ¿e by³a to jedna z nielicznych tutaj niepokrêconych dróg, którymi ³atwo mog³a dotrzeæ do celu. Zrezygnowana postanowi³a jednak kupiæ co¶ od nachalnego dziadka.
„Och! Czyli Pani Droga namy¶liæ siê raczy³a, ale ³y¿ka…” – pocz±³ siê rozgl±daæ jak kto¶ kto w³a¶nie zgubi³ ukochane dziecko – „…gdzie¶ siê…a niewa¿ne! I tak do niczego by³a” – podbieg³ do sterty gratów i zacz±³ przerzucaæ jedne ¶mieci przez drugie. Aurea mia³a ju¿ do¶æ czekania i wyra¼nie poddenerwowanym g³osem, rzuci³a:
„Panie! Daj Pan cokolwiek i pozwól przejechaæ!”
W tym momencie staruszek chwyci³ pierwsze lepsze zakurzone pud³o i rado¶nie powróci³ do swojej nieszczêsnej klientki:
„Kuferek! Trochê zakurzony, ale jaki praktyczny! Niewielki, a pojemny…”
„Biorê” – wyci±gnê³a rêkê po towar pragn±c jak najszybciej zakoñczyæ t± farsê.
„Dziesiêæ Z³otych Monet” – u¶miechn±³ siê ods³aniaj±c go³e dzi±s³a, gdzieniegdzie przerwane pojedynczymi, po¿ó³k³ymi zêbami.
„I-ile?...Znaczy, tak, bierz i daj przejechaæ…”
Staruszek odebra³ nale¿no¶æ i po trzykrotnym sprawdzeniu, czy nie zosta³ oszukany w mgnieniu oka zwin±³ swój kram zwalniaj±c drogê niewia¶cie. Po wielu trudach i stosunkowo ³atwym zamówieniu pokoju, przypiê³a konia i uda³a siê na górê. W chwili jak rzuci³a tobo³ek na ziemiê us³ysza³a huk drewna uderzaj±cego o drewno…
„No tak…kuferek…tyle za niego da³am to chocia¿ zobaczê ile jest wart…”
Wyjê³a z tobo³ka zakurzone ohydztwo i zdmuchnê³a z niego spor± warstwê kurzu. Wygl±da³ nawet ³adnie, ale ¿eby siê mu przyjrzeæ musia³aby nie¼le siê napracowaæ nad jego renowacj±.
„Ciekawe czy to diabelstwo siê chocia¿ otwiera”
Skrzypienie starych zawiasów da³o, o dziwo, pozytywn± odpowied¼.
„Otwiera siê… i zamyka nawet…a potem znów otwiera…z ca³± pewno¶ci± wart swej ceny” – rzuci³a ironicznie. Po obejrzeniu zdobyczy niezbyt subtelnie od³o¿y³a, rzec by nawet mo¿na rzuci³a, staroæ obok ³ó¿ka. Oczywi¶cie! Starczy³o lekkie uderzenie, ¿eby ten cenny kuferek zgubi³ jedn± czê¶æ. Podnios³a kawa³ek drewna z zamiarem wyrzucenia go do kosza. Dotkn±wszy go jednak zorientowa³a siê, i¿ to nie by³ kawa³ek drewna, a papieru…do tego popalonego i z ca³± pewno¶ci± nie pospolicie produkowanego…
„Co u diab³a…” – delikatnie roz³o¿y³a kartkê i zaczê³a czytaæ…
…iñstwa, gdy w moim mie¶cie ¿ywcem spalono moj± matkê, podejrzewan± o czarn± magiê. A ona tylko kocha³a alchemiê, jak ja. Nie nasza wina, ¿e jest to nauka niezwyk³a. Poszukiwali¶my innych jej w³a¶ciwo¶ci. Niewykluczone, ¿e [nieczytelne] yrz±dzona leczy rany, ale aby to sprawdziæ, muszê najpierw sprowadziæ j± do swojej pracowni. Zabrali¶my ju¿ do¶æ i zabezpieczyli¶my co¶ co wygl±da jak jej nasiona. Powoli schodzimy z gór. Stoki Quentai s± bardzo niebezpieczne. Zatrzymali¶my siê w dolinie przy najwy¿szym szczycie pasma. Zwiadowcy mówi±, ¿e orki obozuj± niebezpiecznie blisko i musimy [nieczytelne] wyruszymy ponownie. Mamy wielu rannych i s³abych, mam nadziejê, ¿e damy radê dotrzeæ na dó³ i rozpocz±æ badania. Ro¶lina musi byæ chroniona przed ¶wiatem, nie wiemy czy nie jest niebez…
W miarê czytania, czu³a jak zapach starej krwi zmieszanej z zapachem palonego papieru uderza jej do g³owy. Dziwnym trafem zapomnia³a o zmêczeniu i pogr±¿y³a siê w rozmy¶laniu nad istotno¶ci± znaleziska, zupe³nie zapominaj±c o dotychczasowym celu podró¿y.
A i ile mamy czasu na napisanie "podró¿y w góry"? Mam kogo¶, kto móg³by odegraæ rolê wynajêtego ¿o³daka, ale jak nie ma na to czasu, to mogê po prostu sama opisaæ ruchy postaci
Ostatnio edytowany przez Aurea (2013-07-26 17:18:20)
Offline
Skróciæ?! Oszala³a¶? Chcesz skracaæ tekst, kiedy ja w³a¶nie cierpiê widz±c cztery wersy na krzy¿? ;p
Co do czasu...dobrze by by³o siê w miarê uwin±æ...w koñcu mia³yby¶my co¶ sensownego w opisie rodu;) No i nasze postacie ju¿ by siê pozna³y, a najwy¿szy czas, moim zdaniem;p Swoj± drog±, mam ju¿ pocz±tek i koniec opisu, nic tylko sesjê w ¶rodku cytowaæ
To by³ bardzo ciê¿ki, ale te¿ bardzo interesuj±cy dzieñ, który przyniós³ wiele po¿ytecznego. M³oda elfka spojrza³a na mroczn±, a w jej oczach malowa³a siê ogromna nadzieja. Liczy³a poniek±d na pochwa³ê, ale przede wszystkim pragnê³a us³yszeæ, ¿e s± czynione postêpy i ¿e mo¿e w koñcu zapisaæ w dzienniku eksperymentu co¶, co kiedy¶ dum± bêdzie j± napawaæ. Mroczna spojrza³a na m³odsz± siostrê i u¶miechnê³a siê leciutko, po czym spokojnym, opanowanym, ale pe³nym zadowolenia g³osem rzek³a:
"No Vamirelle, dzi¶ masz powód do zadowolenia. Dawka by³a wyj±tkowo du¿a, powiem nawet, ¿e porównywalna do dawki przy prawdziwym uk±szeniu, a prócz lekkich zawrotów g³owy i wypieków na policzkach, nie dozna³a¶ dzi¶ ¿adnych innych efektów zatrucia. Mogê ¶mia³o i uczciwie powiedzieæ, ¿e jeste¶ uodporniona na jad naszego ¿ó³tego przyjaciela."
Po tych s³owach mroczna od³o¿y³a ¿ó³tego paj±ka do klatki, któr± p³ótnem zas³oni³a, by zwierzê siê nie denerwowa³o. Vamirelle natomiast siêgnê³a po dziennik eksperymentu, by stosowne zapiski poczyniæ. Starannie zapisuj±c ka¿dy zauwa¿ony efekt dzia³ania jadu pajêczego na jej organizm zerka³a raz po raz na miejsce, gdzie Lasai wbi³a ig³ê w celu wprowadzenia dawki jadu. By³a zadowolona. Ba! By³a ogromnie dumna z siebie. Od³o¿y³a pióro, zasypa³a kartê m±czk±, by inkaust osuszyæ, po czym zamknê³a oprawiany w skórê notatnik. Wsta³a i podesz³a do przepastnego rega³u d¼wigaj±cego ogrom starych ksi±g. Ujê³a jedn± z nich w d³onie i po³o¿y³a na stole, siadaj±c obok siostry.
"Lasai, spróbujmy dzi¶ umieszaæ tê star± miksturê na ropiej±ce rany. Przyjaciel mój pomocy tego rodzaju potrzebuje, a skoro postêpy równie¿ alchemiczne poczyni³am, to mog³yby¶my spróbowaæ..."-mówi±c to, patrzy³a na sw± siostrê niemal¿e b³agalnym wzrokiem, jednak odpowiedzi nie czekaj±c, zaczê³a przewracaæ karty owej starej niezwykle ksiêgi, co jeszcze w elfim jêzyku spisana by³a. Zanim jednak w³a¶ciw± kartê odnalaz³a, wzrok jej zatrzyma³ siê na skrawku papieru, co popalone brzegi mia³ i utkwiony miêdzy stronicami by³. Wyjê³a go ostro¿nie i co jaki¶ czas na siostrê spogl±daj±c, na g³os przeczyta³a jego tre¶æ:
"..ór Quentai na niziny. Zio³o to uwielbia s³oñce tak bardzo, i¿ ro¶nie na najwy¿ej po³o¿onych wierzcho³kach i jest do¶æ ³atwe do zauwa¿enia. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e nikt, kto dostanie siê tak daleko i wyjdzie ca³o z niebezpieczeñstw czyhaj±cych [nieczytelne] do¶æ wra¿liwej duszy aby zauwa¿yæ jej niezwyk³o¶æ. W s³oñcu jej kwiat l¶ni niczym najczystsze bia³e z³oto, a jej li¶cie w dotyku s± niby najdelikatniejszy aksamit. Ka¿dy, kto [nieczytelne] uje inny zapach. Ponoæ przywo³uje ona zapachy z przesz³o¶ci wa¿ne dla naszej przysz³o¶ci. Przera¿a mnie, ¿e czujê ci±gle zapach spalonych ci..."
Gdy tylko skoñczy³a czytaæ ów notatkê, spojrza³a z zaciekawieniem na siostrê, a widz±c równie zaciekawione spojrzenie swej siostry, zaczê³a szybko wertowaæ strony ksiêgi. Po d³u¿szej chwili zrezygnowa³a jednak, gdy¿ nic poza t± notatk± nie znalaz³a. Ponownie wiêc na siostrê spojrza³a i jedyne, co rzek³a do niej to krótkie pytanie nie poprzedzone ¿adnymi s³owami zastanowienia, czy inn± racjonaln± reakcj±:
"Lasai, co robimy?"-Wziê³a g³êboki wdech w oczekiwaniu na odpowied¼, licz±c na kolejn± mo¿liwo¶æ nauczenia siê czego¶ nowego. To, co us³ysza³a w odpowiedzi bardzo j± uradowa³o:
"A co by¶ chcia³a zrobiæ, moja ma³a siostrzyczko? Idziemy do karczmarza wypytaæ o wolnych zwiadowców i najemników".
Sz³y d³u¿sz± chwilê, jednak daleko do karczmy nie mia³y. Po chwili wiêc, sta³y ju¿ u drzwi przybytku, które ¿wawo otworzy³y. Mroczna podesz³a do karczmarza i dono¶nym g³osem zwróci³a siê do niego:
"Witaj, Szanowny Panie. Trza nam najemników oraz zwiadowców, co dobrze góry Quentai znaj±. Pilno nam w drogê, wiêc im szybciej znajdziesz, tym lepiej zap³acê...i dwie szklaneczki rumu proszê"-po tych s³owach na stole wyl±dowa³a niewielka brzêcz±ca z³otem sakiewka.
Offline
Wiedzia³a niewiele, ale to jej powinno wystarczyæ. Po jako¶ci papieru i opisanym po¶wiêceniu ekipy rozumia³a, ¿e sprawa nie jest b³aha. Wszystko wskazuje na to, ¿e tajemnicza ro¶lina znaleziona zosta³a w najwy¿szych szczytach Quentai, bardzo trudno dostêpnych i niebezpiecznych. Wiedzia³a tak¿e najwa¿niejsze – musia³a, po prostu musia³a j± zdobyæ. Zbieg³a na dó³ po schodach nie zamkn±wszy nawet za sob± pokoju. Na dole, w zadymionym pomieszczeniu siedzia³a spora grupka ludzi, elfów, krasnoludów i innych ras zamieszkuj±cych Devortis. W najciemniejszym rogu Sali dostrzeg³a tego, którego szuka³a. Jaki¶ mhroczny drow usadowi³ siê z dala od reszty, popija³ czerwone wino w samotno¶ci i pali³ fajkê. Podesz³a do karczmarza z zamiarem zamówienia tego¿ samego trunku, jednak drogê zagrodzi³y jej dwie, nadmiernie pobudzone elfki, mkn±ce w kierunku lady. Podirytowana faktem, i¿ dzisiaj chyba ca³e Devortis zapragnê³o jej zachodziæ drogê ruszy³a oburzona w ich kierunku, gdy nagle us³ysza³a magiczne s³owa:
-...Trza nam najemników oraz zwiadowców, co dobrze góry Quentai znaj±...
Mo¿e jednak los jej sprzyja³. Gdy tylko kobiety odesz³y trunkiem zamówi³a w ich ¶lad szklankê rumu, któr± op³aciwszy, skierowa³a siê do ich stolika.
- Czy¿by Panie równie¿ kierowa³y siê do Gór Quentai? Aurea jestem. Z zawodu alchemiczka. Chyba ³±czy nas podobny kierunek. Mo¿na siê dosi±¶æ?
Offline
Karczmarz zamówiony trunek przed siostrami postawi³ i skin±³ do mrocznej, by z ni± porozmawiaæ. M³odsza elfka ujê³a wiêc swoj± szklanicê i usiad³a nieopodal siostry odwracaj±c siê ty³em do szynkwasu, by na go¶ci w karczmie móc rzuciæ okiem. Jej wzrok zatrzyma³ siê na mê¿czy¼nie, co fajkê pali³ i wino s±czy³ samotnie. D row. Vamirelle cicho westchnê³a i z ukosa na siostrê zerknê³a. Zawsze chcia³a byæ taka jak ona. Chcia³a byæ mrocznym elfem. Ona jednak nie w matkê, a w ojca siê wda³a. Z zamy¶lenia wyrwa³ j± powrót siostry, która lekko siê u¶miecha³a. Tak, by³a zadowolona. Bardzo zadowolona. Siedzia³y ju¿ razem rum popijaj±c, a Vamirelle w napiêciu oczekiwa³a na s³owa starszej siostry, która powiedzieæ mia³a, co uda³o siê za³atwiæ. Zamiast tego us³ysza³a obcy g³os kobiety, co nad nimi sta³a. Zbita z tropu spojrza³a na nieznajom±, ale nim cokolwiek powiedzia³a, mroczna elfka wedle kultury nakazów wsta³a i g³owê lekko sk³oni³a mówi±c:
-"Mi³o poznaæ kogo¶, kto tak¿e alchemiê docenia. Pozwól wiêc, ¿e i my siê przedstawimy. Na imiê mi Lasaiphiona, a to moja m³odsza siostra, Vamirelle, równie¿ alchemik. ¦mia³o, dosi±d¼ siê do nas. Wszak najlepiej pije siê w¶ród swoich."-Po tych s³owach zaprosi³a kobietê gestem d³oni miejsce obok siebie wskazuj±c. Nim jednak zdradzi³a powód ich wyprawy, u¶miechnê³a siê uprzejmie i spyta³a:
-"Pozwól mi spytaæ, có¿ ci±gnie Ciê w Góry Quentai? Wszak niebezpieczne to góry i wysokie, wiêc i byle spacerów siê tam nie planuje."- To mówi±c rumu nieco upi³a.
M³oda elfka bez s³owa rum pi³a sytuacjê bacznie obserwuj±c.
Offline
Usiad³a na wskazanym przez Drowkê miejscu, szklanicê k³ad±c na stole. Zawaha³a siê chwilê przed odpowiedzi±. Wszak nie zna³a obecnych tutaj kobiet, a kwestia Nyphalii by³a do¶æ...delikatna. G³o¶na karczma równie¿ nie wydawa³a siê miejscem sposobnym do takich rozmów. Wiêc, choæ kobiety wydawa³y siê bezpieczne, uzna³a, ¿e dopóki mo¿e, dopóty w szczegó³y zg³êbiaæ siê nie bêdzie:
- "Znalaz³am pewne ciekawe opisy dotycz±ce ro¶linno¶ci wysokogórskiej. Chcia³am przyjrzeæ siê z bliska tak ciekawej florze. Wiadomo, a nu¿ co¶ alchemicznie zdatnego siê trafi."
U¶miechnê³a siê i upi³a spory ³yk trunku. W koñcu nie sk³ama³a.
- "A Panie? Chyba nie wybieraj± siê Panie na mi³y spacerek?"
Offline
M³odsza z sióstr jakby nieco drgnê³a na s³owa kobiety, po czym na starsz± spojrza³a reakcji jej wyczekuj±c. Mroczna spojrza³a uwa¿nie na nowo poznan±, by po chwili ponownie na rozmowê z karczmarzem siê udaæ. W tym czasie rudow³osa wzrok swój przenios³a na kobietê i powoli odpowiedzia³a na s³owa przez ni± wypowiedziane:
-"Chcia³abym wierzyæ, i¿ mi³ym spacerkiem siê to oka¿e, lecz niepodobna by tak siê sta³o. Wszak to Góry Quentai, a nie pobliska ³±ka. Interesuje Pani± Szanown± ro¶linno¶æ wysokogórska, co o tyle przedziwnym zbiegiem okoliczno¶ci dla mnie jest, ¿e ów zainteresowanie wzbudzone zosta³o przez znalezione opisy. Zdrowy rozs±dek kaza³by mi jêzyk za zêbami trzymaæ, lecz korci mnie by spytaæ, czy nie by³y to stare opisy, a wrêcz notatki b±d¼ ich fragmenty, co jakby walkê z ogniem stoczy³y z mniej lub bardziej op³akanym skutkiem?
Patrzy³a na kobietê, niezwykle ciekaw± jej odpowiedzi bêd±c. Domy¶li³a siê ju¿, po có¿ siostra jej do karczmarza siê uda³a, wiêc nie zdziwi³o jej wcale, gdy mroczna powróci³a do nich w d³oniach klucz do piwnicy karczemnej dzier¿±c. Na siostrê wzrok przenios³a, lecz ta usiad³a obok nich bez s³owa klucz na podo³ku trzymaj±c.
Offline
Zapytanie na chwilê pozbawi³o Aureê spokojnego opanowania i przez chwilê mo¿na by³o zauwa¿yæ na jej twarzy zdziwienie, które niemal natychmiast przeobrazi³o siê w .... wyra¼ne zaciekawienie. Jedno by³o pewne - w tym wszystkich bogowie musieli maczaæ palce, bo jak inaczej wyt³umaczyæ fakt, ¿e w tym samym czasie trzy obce sobie alchemiczki odnalaz³y prawdopodobnie podobne sobie ¼ród³a tycz±ce siê...w³a¶nie, czy¿by tej samej ro¶liny?
- Moje ¼ród³a rzeczywi¶cie do najnowszych i najlepiej zachowanych nie nale¿±, jednak... - tu spojrza³a na klucze trzymane przez jedn± z alchemiczek - ...to nie jest dobre miejsce na takowe rozmowy. - duszkiem dopi³a szklankê ruchu i wsta³a z nadziej± na jak najszybsze przeniesienie siê towarzyszek w ustronniejsze miejsce.
Offline
Mroczna spojrza³a na sw± m³odsz± siostrê usta w pó³u¶miechu wykrzywiaj±c. Rudow³osa w duchu z ulg± odetchnê³a. Wszak wiedzia³a, ¿e gdyby nie trafi³a celnie, obna¿y³aby ich plany niew³a¶ciwej osobie, a tego starsza siostra by jej nie wybaczy³a. Ona sama sobie z reszt±, te¿ nie. Jak na komendê siostry wsta³y równocze¶nie, a starsza z nich do kobiety podesz³a i spokojnym, nieco przyciszonym g³osem rzek³a:
-¯e temat ten niew³a¶ciwy jest do omawiania w tym¿e miejscu, tego jestem w zupe³no¶ci pewna. St±d te¿ zapraszam do piwnicy, któr± dobry karczmarz zgodzi³ siê nam udostêpniæ, a w której nikt i nic przeszkadzaæ nam nie bêdzie.
Po tych s³owach na m³odsz± elfkê skinê³a g³ow± i pod±¿y³y w kierunku piwnicy. Lasairfhiona nie czekaj±c ani na siostrê ani na kobietê, a licz±c na to, ¿e obie panie za ni± pod±¿± bez zw³oki, do drzwi piwnicznych po schodkach stromych ruszy³a. Stoj±c ju¿ u owych drzwi, klucz w zamku przekrêci³a i drzwi lekko pchnê³a, a oczom jej ukaza³o siê nieco obskurne pomieszczenie roz¶wietlone jedynie kilkoma ¶wiecami, co niemal¿e ca³e ju¿ dopalone by³y i woskiem blat sto³u oblepi³y. Pod nosem mruknê³a niby do siebie:
-Paskudnie w tej izbie, ale spokojnie.
Faktycznie, ¿ywego ducha w izbie tej nie by³o. Jeno stó³, kilka zydli, dopalaj±ce siê ¶wieczki, co tañcz±cy nik³y blask rzuca³y na piêtrowo ustawione beki dêbowe, co pod zas³on± pajêczyn siê kry³y wzd³u¿ ¶cian.
Offline
Rzeczywi¶cie dwa razy Decciance powtarzaæ nie trzeba by³o. Z niejak± ulg± ruszy³a za elkami w stronê piwnicy. Wnêtrze szczególnie jej nie zadziwi³o, jednakowo¿ do gustu równie¿ nie przypad³o. Spojrza³a z niema³ym wstrêtem na pokryte chyba wiêksz± warstw± brudu ni¿ drewna zydle i bez d³u¿szego zastanowienia wybra³a opcjê stoj±co - kr±¿±c± (zw³aszcza, ¿e emocje bior±c nad ni± górê wymaga³y swego rodzaju roz³adowania). Stwierdziwszy solidno¶æ ¶cian i brak obecno¶ci osób postronnych, postanowi³a d³u¿ej nie zwlekaæ z wyja¶nianiem sprawy (choæ szczegó³ów tak zaraz wszystkich zdradziæ zamiaru nie mia³a).
- Zgadujê, ¿e znalaz³y¶my zrz±dzeniem bogów kapry¶nych w tym samym czasie podobne informacje. Moje znalaz³am na targu w starej skrzyni. Sugeruj± one... - zastanawia³a siê jak wiele mo¿e zdradziæ, ¿eby zaufanie zyskaæ, a na w³asnym siê nie przejechaæ - ...obecno¶æ niespotykanego tutaj zio³a w Górach Quentai. Czy i wasze o tym traktuj±?
Przesta³a kr±¿yæ w kó³ko. Zatrzyma³a siê po drugiej stronie sto³u ni¿ elfki. Czu³a, ¿e ¶wiat³o dogasaj±cych ¶wiec padaj±ce jej na twarz, potêguje efekt wbitych w mroczn± b³êkitnych oczu.
Offline
Mroczna wci±gnê³a powietrze i na siostrê znacz±co spojrza³a, daj±c jej tym samym znak, ¿e dyskusja do niej teraz nale¿y. Wszak to m³odsza jej siostrzyczka w ksiêgê nos wsadzi³a. Rudow³osa kazaæ na swoje s³owa nie kaza³a i zaraz do kobiety, co w skrzyni ponoæ zapiski znalaz³a, zwróci³a siê g³osem, w którym da³o siê s³yszeæ walkê z emocjami:
-"Zrz±dzenie bogów, czy te¿ inne licho, dzi¶ rano przegl±daj±c ksiêgi alchemiczne spisane jeszcze w jêzyku Starszego Ludu znalaz³am zapiski, co podobnie do Twoich zapisków, Szanowna Pani, traktuj± o tajemniczym zió³ku. Wydawaæ by siê te¿ mog³o, i¿ zió³ko to sprowokowa³o jak±¶ wyprawê, gdy¿ najpewniej zapiski z takowej pochodz±."
Jej z³ote oczy wpatrzone by³y w Decciankê, a ona sama zastanawia³a siê, ile jeszcze mog± jej powiedzieæ. Nie wydawa³o jej siê jednak, by mog³a wykorzystaæ ich s³owa przeciw nim. Po chwili namys³u doda³a jeszcze wolno s³owa wypowiadaj±c:
-"S±dziæ mo¿na, ¿e ów wyprawa fiaskiem siê nie zakoñczy³a, jednak pytanie czy autor tych zapisków pozostawi³ co¶ wiêcej ni¿ ¶lad, ¿e takowa siê odby³a..."
Offline
Aurea przenios³a wzrok na m³odsz± z rozmówczyñ. Jej przypuszczenia zosta³y w³a¶nie potwierdzone.
- Zatem te same ¼ród³a, ten sam cel jak zgadujê. Brakuje jedynie ekipy i je¶li Mi³e Panie siê zgodz±, mo¿emy ruszaæ. - spojrza³a na ledwie tl±ce siê p³omyki ¶wiec. - Pora pó¼na, lecz je¶li Panie pozwol±, mam wynajêt± izbê na górze, gdzie mo¿emy spêdziæ noc. Do rana karczmarz powinien znale¼æ odpowiednio przygotowan± dru¿ynê. My¶lê, ¿e nie ma co czekaæ, a¿ lato przeminie, a my bêdziemy musia³y siê borykaæ ze ¶niegiem ju¿ u podnó¿y górskich
Offline